Gdyby nie interwencja Kociej Przystani i odruch serca dobrych ludzi, 4miesięczna Hope zakończyłaby swój koci żywot w straszliwych męczarniach nie zaznawszy miłości i troski człowieka. Całe szczęście w ostatniej chwili została znaleziona na jednym z balkonów przy ul. Dmowskiego, a my jako Stowarzyszenie podjęliśmy natychmiastową decyzję – postanowiliśmy zawalczyć o jej malutkie, kocie życie. Maleństwo było wtedy obrazem nędzy i rozpaczy – w uszach świerzb, cały pyszczek sklejony ropą, skrajna niedowaga, odwodnienie spowodowane paskudnymi problemami trawiennymi, do tego robactwo „wyjadło” w kotce dziurę i rozmnożyło się w niej. Jedna z naszych wolontariuszek zabrała biedactwo do domu i otoczyła intensywną opieką – Hope dostawała kroplówki i była karmiona strzykawką dopóki nie zaczęła samodzielnie jeść i prawidłowo trawić. Rana pełna robactwa była starannie płukana i oczyszczana, aż do wyjścia ostatniego nieproszonego gościa. W miarę powrotu do zdrowia Hopka zaczęła pokazywać swój prawdziwy charakter i odwdzięczać się za okazaną pomoc ocieraniem i donośnym mruczeniem. Zaraz po tym, jak pierwszy raz stanęła na łapki, w ruch poszły kocie zabawki. W tym momencie kotka jest w końcowej fazie leczenia i oczekuje na ponowne odrobaczenie i szczepienie, a całe dnie spędza na pochłanianiu niesamowitych ilości jedzenia i zabawie – samotnie, z innymi zwierzętami lub z ludźmi, to dla Hope nie ma znaczenia. Szukamy dla niej odpowiedzialnego domu bez małych dzieci.