Czarna koteczka przyszła umrzeć na podwórko jednej z firm. Niecałe półtora kilograma skołtunionego i zasmarkanego kociego nieszczęścia. Była tak wymizerowana, że nawet nie próbowała się bronić, kiedy człowiek pakował ją do transporterka i zawiózł do lecznicy weterynaryjnej. Lekarze podjęli walkę o jej życie, ale nie dawali dużych szans: wycieńczenie, okropny koci katar, odwodnienie, niemierzalna, bardzo niska temperatura, serduszko zatrzymywało się kilka razy. A jednak po kolejnej podjętej reanimacji - koci organizm zaczął walczyć. Minęło kilka miesięcy, koteczka nazwana przez nas istnym cudem, przyszła do siebie: sama wyczyściła skołtunione futerko, podpasła się troszkę, zaprzyjaźniła z innymi kotami w fundacji. Chętnie je mokre i chrupki, bezbłędnie korzysta z kuwetki, a jej ulubionym miejscem jest podusia na parapecie - stamtąd wygląda na zaśneżony świat. Nadszedł czas, aby Miracle zaczęła szuka nowego domu, takiego już do końca jej kociego życia. Malutka jest drobna, ma około 7-8 lat, jest wysterylizowana i świeci wystającym języczkiem - języczek nie chce zostać w kociej buzi przez zniszczone ząbki, ale to tylko dodaje Miracle uroku. Jeśli zainteresowałeś się historią Miracle i chciałbyś przyjąć ją pod swój dach prosimy o kontakt na lub tel.