
Kajtek do adopcji, Lubuskie, Świebodzin




REKLAMA
Kajtek do adopcji, Lubuskie, Świebodzin
Ogłoszenia Psy do adopcji Adopcje
Za darmo
Wysłano
Ponad dwa miesiące temu
Nr ogłoszenia
RF220997
Oferta schroniska
Nie
Miejscowość
Świebodzin
Wojewodztwo
Opis
Nazywam się Kajtek. Moja historia, jak zresztą większości zwierząt, które trafiły do azylu, nie jest piękną bajką. Znaleziono mnie ledwie żywego w rowie przy drodze. Zostałem potrącony przez samochód i niestety kierowca nie udzielił mi pomocy. Kilka godzin brakowało, abym zakończył swoje życie konając przy jezdni.
Ktoś jednak powiadomił inspektora Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i ten przywiózł mnie do azylu. Pamiętam jak ludzie, którzy mnie tu przyjęli, nie mogli uwierzyć, że jeszcze żyję. Bali się, czy przeżyje noc i czy zdążą mnie zawieźć do kliniki. Byłem bardzo wychudzony, brudny, miałem posklejaną sierść całą w odchodach, mnóstwo pcheł, zaropiałe oczy, a najgorsze było to, że nie mogłem chodzić. Następnego dnia z samego rana znalazłem się w klinice. Mój stan oceniono jako krytyczny i pozostawiono w szpitalu. Nie dawano moim obecnym opiekunom zbyt dużej nadziei na to, że będę żył. Ja jednak bardzo chciałem żyć. Wiedziałem, że w końcu do mnie uśmiechnęło się szczęście i znalazłem miejsce, gdzie byłem otoczony opieką i troską. I teraz miałbym umrzeć ? O nie ! I udało się, minęła jedna doba, druga, a ja nabierałem sił i czułem się coraz lepiej. Zrobiono mi prześwietlenie, które wykazało złamanie. Niestety byłem zbyt słaby, aby można mnie było operować. Po kilkunastu dniach, moi opiekunowie z azylu, mogli mnie zabrać „do domu”. Nie mylicie się, tak nazywam azyl – swoim domem. Dom bowiem to miejsce, gdzie czujemy się bezpiecznie, gdzie jesteśmy kochani i gdzie się o nas troszczą. Systematycznie przyjmuję leki, jestem dobrze odżywiany i mam cieplutkie legowisko do spania. A co najważniejsze - jestem głaskany, przytulany i czuję się kochany. Jeśli po odstawieniu leków, nadal będę mógł się poruszać, to operacja nie będzie konieczna. Będę Was na bieżąco informował co u mnie słychać. A może jest już ktoś, komu wpadłem w serce i chciałby stworzyć mi kochający dom?
Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt "Azyl na Koziej" w Świebodzinie
Ktoś jednak powiadomił inspektora Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i ten przywiózł mnie do azylu. Pamiętam jak ludzie, którzy mnie tu przyjęli, nie mogli uwierzyć, że jeszcze żyję. Bali się, czy przeżyje noc i czy zdążą mnie zawieźć do kliniki. Byłem bardzo wychudzony, brudny, miałem posklejaną sierść całą w odchodach, mnóstwo pcheł, zaropiałe oczy, a najgorsze było to, że nie mogłem chodzić. Następnego dnia z samego rana znalazłem się w klinice. Mój stan oceniono jako krytyczny i pozostawiono w szpitalu. Nie dawano moim obecnym opiekunom zbyt dużej nadziei na to, że będę żył. Ja jednak bardzo chciałem żyć. Wiedziałem, że w końcu do mnie uśmiechnęło się szczęście i znalazłem miejsce, gdzie byłem otoczony opieką i troską. I teraz miałbym umrzeć ? O nie ! I udało się, minęła jedna doba, druga, a ja nabierałem sił i czułem się coraz lepiej. Zrobiono mi prześwietlenie, które wykazało złamanie. Niestety byłem zbyt słaby, aby można mnie było operować. Po kilkunastu dniach, moi opiekunowie z azylu, mogli mnie zabrać „do domu”. Nie mylicie się, tak nazywam azyl – swoim domem. Dom bowiem to miejsce, gdzie czujemy się bezpiecznie, gdzie jesteśmy kochani i gdzie się o nas troszczą. Systematycznie przyjmuję leki, jestem dobrze odżywiany i mam cieplutkie legowisko do spania. A co najważniejsze - jestem głaskany, przytulany i czuję się kochany. Jeśli po odstawieniu leków, nadal będę mógł się poruszać, to operacja nie będzie konieczna. Będę Was na bieżąco informował co u mnie słychać. A może jest już ktoś, komu wpadłem w serce i chciałby stworzyć mi kochający dom?
Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt "Azyl na Koziej" w Świebodzinie
- Wyświetlenia 11
Ogłosznie dodał/a
- Osoba prywatna
Komentarze
Brak komentarzy
Dodaj komentarz
Dodaj komentarz
REKLAMA
Ładuje 
Ciekawostki