Takie 5ciokilogramowe nieszczęście błąkało się od posesji do posesji w okolicach Sochaczewa. Nikomu nie potrzebny, zapchlony, zarobaczony, z rozdętym brzuszkiem. Nie można go było dotknąć, ponieważ psiak przerażliwie piszczał. Czy to ktoś go kopnął dotkliwie, czy to robaki tak go męczą, nie wiadomo. Piesio najprawdopodobniej został wyrzucony. Przez dłuższy czas przebywał w gminnej przechowalni, gdzie został odkarmiony. Psiak był bardzo nieufny, z pewnością miał za sobą nieciekawą przeszłość. Nazwaliśmy go MIRKO. Nasza bida piszcząca odwiedziła weterynarza. Bardzo nas niepokoiło, czemu psiak tak przerażliwie piszczy i nie załatwia się. Najpierw sprawdziliśmy czy nie są zapchane przetoki - wszystko w porządku. A psiak darł się wniebogłosy. Musieliśmy go uśpić by zrobić USG. I też nic nie znaleźliśmy. Nerki, wątroba, jelita - nic. Podejrzewaliśmy wypadnięcie dysku w kręgosłupie. MIRKO zaczął budzić się, obcięliśmy pazurki i zdecydowaliśmy jeszcze go wyczesać. I to właśnie przy czesaniu natrafiliśmy na jakieś zgrubienie pod skórą. Pierwsza myśl - kleszcz. Przyglądamy się - śrut. Jakiś debil strzelał do małego, prawdopodobnie z wiatrówki. Mały przebywał w szoku i był zwyczajnie przerażony. Dostał środki przeciwbólowe i pojechaliśmy z powrotem. Pracujemy nad psychiką MIRKA, chcemy, by zapomniał złe przeżycie i znalazł bezpieczny domek. MIRKO podchodzi już na przytulanie i głaskanie. Do adopcji tylko dobrze przemyślanej. tel. kont. MARTA