Nazywam się Mozart. Nie znacie mnie jeszcze, bo zostałem przyniesiony do azylu 6 grudnia 2014 r. Opiekunowie azylu dostali mnie jak mikołajkowy prezent. Moja historia jednak nie należała do tych szczęśliwych i świątecznych. Zostałem bowiem znaleziony wieczorem na śmietniku w Świebodzinie. Było mi zimno, bo wieczór był chłodny i bardzo się bałem. Jestem przecież malutkim, niespełna dwumiesięcznym szczeniakiem i zostałem koło tego śmietnika całkiem sam, a dookoła było ciemno i strasznie. Ktoś mnie jednak znalazł i przyniósł do azylu. Dostałem tu ciepłe legowisko do spania, mam swoją miseczkę z jedzeniem i mnóstwo kocich i psich kolegów i koleżanek do zabawy. Mam też swoją książeczkę zdrowia i byłem już u psiego lekarza. Jestem zdrowym szczeniakiem, to że ślicznym to widać i gotowym do adopcji. Czekam teraz na kochającego opiekuna i nowy domek. Zanim wyrosnę muszę się jednak wielu rzeczy nauczyć, np. tego, że nie sika się w domu, że gryzie się tylko psie zabawki, a nie meble i kapcie i wielu innych. Marzę o takim człowieku, który będzie mnie kochał, bez względu na to, co zrobię podczas tej trudnej nauki, jak stać się grzecznym psem. Czekam na takiego człowieka z utęsknieniem, odwdzięczę się miłością, oddaniem i wiernością do końca mojego życia.

więcej: Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt "Azyl na Koziej" w Świebodzinie,